Muzyka

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 2

 Rozdział dedykuje blogowiczką: Tora no Hana i Astria, które jako pierwsze skomentowały mój blog. 

         "Na wojnie ten wygrywa,
kto najmniej błędów popełnia."   
Napoleon Bonaparte

 Radość z jaką przyjęli informacje osłabła gdy usłyszeli krzyk pana Wesley’a dobiegający z salonu.  Śmiechy natychmiast ucichły i nie odzywając się słowem wszyscy jak najszybciej pobiegli zobaczyć co się dzieje. Gdy Hermiona weszła do znajomego pomieszczenia musiała zakryć usta żeby nie wrzasnąć. Zorientowała się, że jej przyjaciele zareagowali podobnie. Jeden z rannych, których przenieśli do domu, dostał jakiegoś dziwnego ataku, który Pan Weasley bezskutecznie próbował przerwać.  Cały się trząsł, a z ust wyciekała mu piana i krew. Mięśnie miał w nienaturalny sposób napięte, a głowę odchylił do tyłu.  Z jego gardła wydobywał się charkot. Tata rudzielców rzucał zaklęcia, które widocznie były za słabe. Mężczyzna sam trząsł się z przerażenia.
                — Niech ktoś pójdzie po Molly. Ona lepiej zna się na uzdrawianiu. — powiedział drżącym głosem.
                Stali przez chwilę nie wiedząc co zrobić. Hermiona po raz kolejny w życiu nie wiedziała jak się zachować, a zdarzało jej się to nader rzadko. To co się działo temu mężczyźnie było przerażające. Stała tak w bezruchu, a panika narastała. W jej oczach pojawiły się łzy. Przecież on umrze! – pomyślała.  Ta myśl dała jej siłę, aby działać.  Po chwili jej chłodna logika i umiejętność myślenia powróciły.
Omiotła wzrokiem przyjaciół.  Na ich twarzach malował się strach. Nie dziwiła się im się w końcu sama przeżyła szok widząc co się dzieje. Musieli jednak działać. Nie mogła pozwolić na zwłokę.
— Ron, Harry biegnijcie po panią Weasley! Szybko. Ja zajmę się tym mężczyzną — starała się brzmieć pewnie, lecz nie mogła powstrzymać drżenia głosu.
Chłopcy widocznie otrząsnęli się i po chwili już ich nie było w pomieszczeniu. Hermiona przestąpiła dwa kroki w stronę sofy na której leżał ranny.
— Penie Weasley, czytałam nieco o uzdrawianiu. Mogę pomóc… — zaczęła się szybko tłumaczyć, a on jedynie skinął głową i odsunął się pozwalając jej działać.
Hermiona przystąpiła do uleczania. Rzuciła zaklęcia sprawdzające. Zmarszczyła nieznacznie brwi. Wykryła dziwne wibrowanie magii w ciele mężczyzny. Jakaś wyjątkowo paskudna klątwa, która wręcz wtopiła się w jego jaźń. Czarna magia. Dziewczyna nie miała z nią wiele wspólnego, bo wszystkie zaklęcia, które się wywodziły z tej dziedziny wprawiały ją w obrzydzenie. Dlatego też nie wiedziała teraz jak to powstrzymać. Zajęcia z OpCM nie przygotowały jej na coś takiego. Mało było mowy o łamaniu uroków czarno magicznych. Zwykle żeby coś takiego zrobić potrzeba było również użyć  zaklęcia, które z pewnością wykraczało poza białą magię. Tyle, że dziewczyna miała problem, bo diagnoza, którą dostała po rzuceniu paru przydatnych czarów, wyraźnie mówiła, że nie ma wiele czasu. Parę minut i mężczyzna umrze. Serce nie wytrzyma i pęknie. Jedyne co mogła zrobić to spróbować zneutralizować klątwę, pozostawiając ją jednak w ciele rannego. Tutaj przydała się znajomość paru uroków z książek wykraczających poza materiał. Myśli dziewczyny całkowicie skupione były na stanie mężczyzny. Poczuła, że klątwa powoli blokuje się.  Po chwili charkot ustał, a krew i piana przestały wypływać mu z ust. Mięśnie się rozluźniły.
Hermiona cofnęła się parę kroków i zmęczona opadła na krzesło. Uśmiechnęła się promiennie patrząc na mężczyznę. Udało się! Żyje! Dziewczyna chciała skakać ze szczęścia. Właśnie kogoś uratowała. Znów po jej policzkach popłynęły łzy. Tylko, że tym razem wzruszyła się ze szczęścia. Nie była pewna czy jej się uda. Po raz pierwszy zetknęła się z czymś o czym by tak mało wiedziała.
Odwróciła się w kierunku przyjaciół.  Na ich twarzach malowało się zdziwienie zmieszane z podziwem.
— Hermiono, ty… — zaczął pan Wesley, ale przerwała mu jego żona, która cała zdyszana z impetem wpadła do salonu.
— Co się stało? Gdzie poszkodowany?! — wykrzyczała przerażona rozglądając się nerwowo.
Harry i Ron, którzy weszli tuż za nią, spostrzegli mężczyznę z zatrzymanym atakiem i Hermione siedzącą tuż przy nim. Popatrzyli pytającym wzrokiem po otoczeniu.
— Hermiona zareagowała — wyjaśnił spokojnie  Pan Weasley, uśmiechając się. — To dzięki niej on jeszcze żyje.
— Chwała Merlinowi! — stwierdziła jego żona również wyraźnie uspokajając się. Po chwili zwróciła się do dziewczyny — Hermiono jesteś naprawdę wspaniała!
— Dziękuje pani Weasley — Hermiona się zarumieniła. — Ja nic takiego nie zrobiłam…
— Nie bądź taka skromna! W końcu ja nie potrafiłem nad tym zapanować. Jesteś bardzo zdolną czarownicą — stwierdził Pan Weasley.
— To tylko trochę książek — odparła Hermiona, a Ginny pokiwała głową.
— Moi rodzice naprawdę mają racje. Zasłużyłaś sobie na te pochwały — rzekła poważnie rudowłosa.
Hermiona nie uważała jednak się za jakąś wspaniałą. Trochę wiedzy, którą zresztą lubiła zdobywać, i tyle. Nie było w tym nic mistrzowskiego. Szczególnie, że nie powstrzymała klątwy.
— Cóż… W takim razie jeszcze raz dziękuje. Tylko, że… Ja nie złamałam klątwy. Potrzeba do tego głębokiej znajomości czarnej magii, czego ja niestety nie posiadam. Trzeba sprowadzić kogoś kto się na tym nieco zna — powiedziała spokojnym tonem.
Państwo Weasley przybrali zamyślone miny.
— Trzeba posłać po Severusa — zawyrokowała mama rudzielców.
— Tak, masz racje. Zaraz po niego pójdę — to mówiąc, Pan Weasley, nie zastanawiając się dużej, podszedł do kominka, wyszarpał z małej sakiewki garść groszku Fiuu, który wrzucił do paleniska. Następnie szepnął szybko „Hogwart” i zniknął w płomieniach.
— Co w takim razie zrobiłaś? — spytała dociekliwie Pani Weasley. — Jak powstrzymałaś ten atak?
— Zablokowałam klątwę, nie usuwając jej. Jednak jeśli się jej nie pozbędzie to będzie nawracać. Ja jednak nie potrafię tego zrobić — powiedziała zmieszana.
— Ty nie potrafisz czego zrobić? — Ron wybałuszył na nią oczy ze zdziwienia.
Hermiona jedynie wywróciła oczyma.
— Wyobraź sobie Ron, że jestem człowiekiem, a nie Bogiem. Mam prawo czegoś nie wiedzieć. Poza tym skąd mam znać czarną magię, co? — powiedziała unosząc jedna brew do góry.
— No tak. Masz racje — mruknął pod nosem.
Harry się zaśmiał.
— A jednak dożyłem dnia, w którym usłyszałem od ciebie Hermiono, że czegoś jednak nie umiesz — stwierdził Chłopiec Który Przeżył.
— Pewnie czekałeś z utęsknieniem? — Hermiona również się zaśmiała.
Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo z kominka wyłonił się Naczelny Postrach Hogwartu i Pan Weasley. Snape rozglądnął się po otoczeniu. Jak zwykle jego twarz wykrzywiona była w znanym wszystkim grymasie.
— Który to? — warknął nieprzyjemnie.
— Tamten — rzekła spokojnie Pan Weasley, uśmiechając się do Snape i wskazując na rannego mężczyznę.
Profesor prychnął w odpowiedzi i powiewając swoimi czarnymi szatami podszedł do sofy. Hermiona miała bardzo dobry widok na to co robił z miejsca, w którym siedziała. Widziała jak rzucał przez chwilę jakieś niewerbalne zaklęcia, a po chwili odwrócił się do reszty.
— Który imbecyl go leczył?! — krzyknął.
Jej przyjaciele popatrzyli zdumieni po sobie. Nie wiedzieli o co chodzi. Hermona zbladła.
— To ja, panie profesorze — rzekła cicho.
Snape odwrócił się w jej kierunku. W jego czarnych oczach widniała złość zmieszana z pogardą co dziewczynę jeszcze bardziej przeraziło.
— Co zrobiłaś? — spytał cicho, lecz gniewnie.
— Ja… Ja zablokowałam klątwę — odpowiedziała strachliwie.
— Zablokowałaś?! Ty durna dziewucho! Spowodowałaś nieodwracalne zmiany! Nie da mu się usunąć tej klątwy! — wydarł się na nią, a jej oczy zaszkliły się od łez. — Przez Ciebie będzie żył jako kaleka! Te napady będą wracać. Jakbyś go nie dotykała byłoby wszystko w porządku, ale jak zawszę Panna Wiem To Wszystko musiała wykazać się swoją wiedzą, której wyraźnie nie posiada!  Teraz, Granger, żyj ze świadomością, że zniszczyłaś temu człowiekowi życie!
Hermionie drżała warga, a łzy spływały rzewnie po policzkach. Co ona zrobiła?!
— Severusie, ona chciała dobrze — szepnął Pan Weasley.
— Myślisz, że jego będą obchodziły jej intencje jak przez lata będzie musiał przeżywać tortury? — powiedział spokojnie Snape, a następnie ironicznie się uśmiechnął.
— Ale jakbym tego nie zrobiła pękłoby mu serce! — chciała się usprawiedliwić Hermiona.
— Może by było lepiej gdyby tak się stało!  — warknął. — Jakbyś pomyślała to poszłabyś od razu po mnie, albo po kogoś doświadczonego, a nie udawała, że wszystko potrafisz. Jesteś zarozumiałą, głupią dziewuchą!
Odwrócił się i szybko rzuci jakieś zaklęcia na pozostałych rannych. Nikt nie odezwał się ani jednym słowem. Ciszę zakłócał jedynie płacz Hermiony.
Profesor  skończył diagnozować rannych. Nie odzywając się do nikogo, po chwili zniknął w płomieniach wracając do Hogwartu.
W tym momencie cała grupka jej przyjaciół podeszła by  pocieszyć Hermionę.
— Chciałaś dobrze — rzekła spokojnie Ginny.
Jednak dziewczyna zaniosła się jeszcze większym płaczem
— Hermiono on by już nie żył jakbyś mu nie pomogła  — stwierdził Harry, a ona odpowiedziała jedynie przecząco głowa.
— Sam nie wiedziałem co zrobić — powiedział Pan Weasley. — Ty nie chciałaś go skrzywdzić, tylko pomóc.
— Ale co go to będzie obchodzić skoro będzie przeze mnie latami cierpiał? — wyjąkała dziewczyna.
Wstała i przepychając się przez grupkę przyjaciół pobiegła do pokoju, który dzieliła z Ginny.  Chciała być sama. Zamknęła drzwi i położyła się na łóżku chowając twarz w poduszce.
Od tak dawna obiecywała sobie, że nie pozwoli aby ktoś cierpiał. Chciała pomagać, ratować od śmierci, a tymczasem zmarnowała czyjeś życie.  Co ona sobie właściwie myślała?  Że umie powstrzymać coś  na czym się w ogóle nie zna? Nic nie usprawiedliwiało jej uczynku. To czy miała dobre chęci, nie liczyło się. Ważne jest to co zrobiła. Na tę myśl Hermiona tylko jeszcze bardziej zapłakała.
Nagle usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi. Nie odwróciła się.
— Hermiono… —  usłyszała cichy głos Ginny, a następnie odgłos kroków.
Po chwili poczuła ciężar ręki rudowłosej na swoich plecach. Dziewczyna przykucnęła przy niej.
—  To nie Twoja wina. Uratowałaś mu życie — szepnęła jej przyjaciółka, gładząc ją po włosach w geście pocieszenia.
Hermiona podniosła się i otarła łzy.
—  Ginny, a co byś ty zrobiła jakby ktoś zrobił Cię kaleką? — powiedziała z powagą patrząc rudowłosej w oczy.
—  Nie wiem. Jednak gdybym wiedziała, że chciał mi ratować życie byłabym takiej osobie wdzięczna —  odparła.
Hermiona odwróciła wzrok i w zamyśleniu patrzyła na ścianę.
— Nie wiem czy masz rację czy nie. Jednak nikt nie zaprzeczy, że jestem winna — powiedziała spokojnie.
— Hermiono popatrz do kogo to mówisz. Do osoby, która otworzyła Komnatę Tajemnic. Przeze mnie parę uczniów, razem z tobą zresztą, zostało spetryfikowanych, a mogły nawet zostać zabite!  —  powiedziała ostro Ginny, próbując uświadomić Hermionie, że ta nie jest winna niczego.
— Ale ty byłaś nieświadoma! Manipulowano tobą! Nie zrobiłaś niczego naumyślnie! — stwierdziła Hermiona.
— A ty zrobiłaś to naumyślnie? — spytała spokojniej rudowłosa.
— No… nie — szepnęła panna Wiem To Wszystko.
— To proszę nie płacz już. Na dole są osoby, które martwią się o ciebie. Wiedzą, że chciałaś dobrze. Znają cię też na tyle, aby domyślić się, że będziesz teraz chodzącym wrakiem Hermiony Granger, którą będą męczyć niesłuszne wyrzuty sumienia. Weź się w garść —  powiedziała poważnie Weasley.
Hermiona natychmiast odkryła w tych słowach drugie dno. Martwiąc się o nią będą odsunięci od innych, ważniejszych spraw. Nie może teraz dać ponieść się emocją. Błąd może ją boleć wewnętrznie, ale nie powinna mieszać w to osób trzecich. Musi być silna. Być pomocą, a nie dodatkowym utrapieniem. Wiedziała, że Ginny nawet nie myślała, że jej słowa mogą być tak zrozumiane.  Ona sama tak je zinterpretowała i to nawet dobrze. Od razu przybrała pewny wyraz twarzy i pozwoliła sobie na nikły uśmiech.
— Masz rację. Dziękuje —  odparła jedynie, tuląc przyjaciółkę.
—  Nie ma sprawy —  szybko powiedziała tamta. —  Chodź już na kolacje. Mamy czterdzieści minut do naszego pierwszego zebrania.
Przez to wszystko dziewczynie całkiem wypadła z głowy myśl o Zakonie, a tym bardziej o tym jaka była głodna.
—  Musimy się pospieszyć —  stwierdziła i pociągnęła Ginny za rękę do wyjścia z pokoju.
Zeszły po schodach i niedługo potem znalazły się w kuchni wśród grona przyjaciół. Hermiona smutno się uśmiechnęła. Jednak starała się nie wyglądać na przygnębioną. Wydawało się, że wszyscy tu zgromadzeni widząc ją odetchnęli z ulgą. Mimo, że ich uspokoiła w środku czuła się okropnie. Najchętniej siedziałaby tam w pokoju  płakała z powodu własnej głupoty. Ale ona była Hermioną Granger. Nie pozwoli sobie na następny błąd. Będzie udawać pewną, aby nie pociągnąć następnych ofiar. Wiedziała bowiem, że każdy błąd na wojnie kosztuje czyjeś życie…
___________________________________________________________________________________________

Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Proszę o komentarze i obserwacje. Fajnie by było wiedzieć czy ktoś to czyta. Ogólnie wyraźcie swoją opinie. Nawet skrytykujcie, abym wiedziała co w tym wszystkim poprawić. Dziękuje za każde napisane w komentarzu słowo. :)


14 komentarzy:

  1. Hej. Świetny blog. Jako weteranka blogów myślałam że nic mnie nie zaskoczy. A tu proszę. Cudowny rozwój akcji. Trochę mi szkoda Hermiony, jeszcze w jakąś depresję popadnie. Z chęcią będę czytała Twoje kolejne rozdziały, na które czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam / Niśka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! ^_^
      Dziękuje za ten komentarz! Straszną mam z niego straszną radochę!
      Co do Hermiony - mi też jej jest szkoda,ale niestety tak być musi.
      Dzięki,dzięki,dzięki i mam nadzieje, że Cię nie zawiodę!
      Pozdrawiam,
      Sheila :D

      Usuń
  2. Jezu, jak cudownie trafiłaś z tym rozdziałem! Szukałam sobie właśnie czegoś do poczytania i wtedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Co do treści - robi się baardzo ciekawie. Och, no i te humorki Snape'a. <3 Znowu znalazłam kilka błędów, ale było to głównie ą zamiast om itp. Takie drobnostki. ;)
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi wymienianie takich błędów, bo mi też się zapewne czasem zdarzają. Pomyślałam sobie jednak, że może będziesz chciała sobie coś poprawić. ^^
    Życzę weny!
    Astria

    P.S. Dziękuję za dedykację! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki bardzo!
      Błędy wymieniaj ile wlezie - dzięki temu się uczę! :)
      Pozdrawiam,
      Sheila

      Usuń
  3. Wspaniałe! Czekam na następny, oby jak najszybciej :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! :D Rozdział pojawi się niebawem (dzisiaj, jutro, w najgorszym wypadku pojutrze).
      Pozdrawiam,
      Sheila

      Usuń
    2. Rozdziaaaaaaał :/

      Usuń
  4. Super blog :3 Czekam na nexta ;* I życzę weny ;) Pozdrawiam, Alexx

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super. Severus jak zawsze uprzejmy. Czekam na kolejny rozdział. Zabraszam do mnie jeszcze dziś pojawi się rozdział - 19 www.hg-ss-all-i-need.blogspot.com .... życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na kolejny rozdzial :3 życze weny !

    OdpowiedzUsuń
  7. O jej...
    Biedna Hermiona... Ale chciała dobrze. Przecież... No... Och.
    Severus to drań, ale tu właśnie objawia się nasz wspaniały kanon! :D Zero Mary Sue-ów, trzymamy się tego, co w książce - wredny, złośliwy gbur :3 Ale ja go i tak kocham, choć gdyby on to usłyszał to chyba by mnie zabił :3
    Pisz dalej, moja droga :D Mam nadzieję, że na nowy rozdział i powolne zainteresowanie sobą naszych głównych bohaterów nie będziemy musieli długo czekać :D <3 :*
    Buziaki i weny,
    always ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. BlogowiczKOM.
    ofiary się ponosi a nie pociąga. i chyba ostatnie co mi się rzuciło w oczy to kolacje -ę powinno być.
    Co do całości tekstu to bardzo mi się podobał. Severus taki jak trzeba, tylko Hermiony mitrochę szkoda. Mam nadzieję, że szybko dodasz obiecany nowy rozdział.
    pozdrawiam rapsodia89

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki wielkie za nowy rozdział, którego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na twojego bloga trafiłam dzisiaj i muszę stwierdzić że jest świetny. Mam nadzieję że niebawem pojawi się nowy rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
Ty który czytasz moje wypociny - zostaw komentarz. Napisz cokolwiek bylebym wiedziała, że czytasz. Dla Ciebie to parę sekund by napisać krótką notkę. Ja nad rozdziałem męczę się parę godzin, a z wymyślaniem schodzi parę dni. Proszę Cię zostaw po sobie ślad - nawet nie wiesz jak się ciesze z każdego komentarza.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania
Sheila