"Na wojnie ten wygrywa,
kto najmniej błędów popełnia."
Napoleon Bonaparte
Radość z jaką przyjęli informacje osłabła gdy usłyszeli krzyk pana Wesley’a dobiegający z salonu. Śmiechy natychmiast ucichły i nie odzywając się słowem wszyscy jak najszybciej pobiegli zobaczyć co się dzieje. Gdy Hermiona weszła do znajomego pomieszczenia musiała zakryć usta żeby nie wrzasnąć. Zorientowała się, że jej przyjaciele zareagowali podobnie. Jeden z rannych, których przenieśli do domu, dostał jakiegoś dziwnego ataku, który Pan Weasley bezskutecznie próbował przerwać. Cały się trząsł, a z ust wyciekała mu piana i krew. Mięśnie miał w nienaturalny sposób napięte, a głowę odchylił do tyłu. Z jego gardła wydobywał się charkot. Tata rudzielców rzucał zaklęcia, które widocznie były za słabe. Mężczyzna sam trząsł się z przerażenia.
— Niech
ktoś pójdzie po Molly. Ona lepiej zna się na uzdrawianiu. — powiedział drżącym
głosem.
Stali
przez chwilę nie wiedząc co zrobić. Hermiona po raz kolejny w życiu nie
wiedziała jak się zachować, a zdarzało jej się to nader rzadko. To co się działo
temu mężczyźnie było przerażające. Stała tak w bezruchu, a panika narastała. W
jej oczach pojawiły się łzy. Przecież on umrze! – pomyślała. Ta myśl dała jej siłę, aby działać. Po chwili jej chłodna logika i umiejętność
myślenia powróciły.
Omiotła wzrokiem przyjaciół. Na ich twarzach malował się strach. Nie dziwiła
się im się w końcu sama przeżyła szok widząc co się dzieje. Musieli jednak
działać. Nie mogła pozwolić na zwłokę.
— Ron, Harry biegnijcie po panią
Weasley! Szybko. Ja zajmę się tym mężczyzną — starała się brzmieć pewnie, lecz
nie mogła powstrzymać drżenia głosu.
Chłopcy widocznie otrząsnęli się
i po chwili już ich nie było w pomieszczeniu. Hermiona przestąpiła dwa kroki w
stronę sofy na której leżał ranny.
— Penie Weasley, czytałam nieco o
uzdrawianiu. Mogę pomóc… — zaczęła się szybko tłumaczyć, a on jedynie skinął
głową i odsunął się pozwalając jej działać.
Hermiona przystąpiła do
uleczania. Rzuciła zaklęcia sprawdzające. Zmarszczyła nieznacznie brwi. Wykryła
dziwne wibrowanie magii w ciele mężczyzny. Jakaś wyjątkowo paskudna klątwa,
która wręcz wtopiła się w jego jaźń. Czarna magia. Dziewczyna nie miała z nią
wiele wspólnego, bo wszystkie zaklęcia, które się wywodziły z tej dziedziny
wprawiały ją w obrzydzenie. Dlatego też nie wiedziała teraz jak to powstrzymać.
Zajęcia z OpCM nie przygotowały jej na coś takiego. Mało było mowy o łamaniu
uroków czarno magicznych. Zwykle żeby coś takiego zrobić potrzeba było również
użyć zaklęcia, które z pewnością
wykraczało poza białą magię. Tyle, że dziewczyna miała problem, bo diagnoza,
którą dostała po rzuceniu paru przydatnych czarów, wyraźnie mówiła, że nie ma
wiele czasu. Parę minut i mężczyzna umrze. Serce nie wytrzyma i pęknie. Jedyne
co mogła zrobić to spróbować zneutralizować klątwę, pozostawiając ją jednak w
ciele rannego. Tutaj przydała się znajomość paru uroków z książek
wykraczających poza materiał. Myśli dziewczyny całkowicie skupione były na
stanie mężczyzny. Poczuła, że klątwa powoli blokuje się. Po chwili charkot ustał, a krew i piana
przestały wypływać mu z ust. Mięśnie się rozluźniły.
Hermiona cofnęła się parę kroków
i zmęczona opadła na krzesło. Uśmiechnęła się promiennie patrząc na mężczyznę.
Udało się! Żyje! Dziewczyna chciała skakać ze szczęścia. Właśnie kogoś
uratowała. Znów po jej policzkach popłynęły łzy. Tylko, że tym razem wzruszyła
się ze szczęścia. Nie była pewna czy jej się uda. Po raz pierwszy zetknęła się
z czymś o czym by tak mało wiedziała.
Odwróciła się w kierunku
przyjaciół. Na ich twarzach malowało się
zdziwienie zmieszane z podziwem.
— Hermiono, ty… — zaczął pan
Wesley, ale przerwała mu jego żona, która cała zdyszana z impetem wpadła do
salonu.
— Co się stało? Gdzie
poszkodowany?! — wykrzyczała przerażona rozglądając się nerwowo.
Harry i Ron, którzy weszli tuż za
nią, spostrzegli mężczyznę z zatrzymanym atakiem i Hermione siedzącą tuż przy
nim. Popatrzyli pytającym wzrokiem po otoczeniu.
— Hermiona zareagowała — wyjaśnił
spokojnie Pan Weasley, uśmiechając się. —
To dzięki niej on jeszcze żyje.
— Chwała Merlinowi! — stwierdziła
jego żona również wyraźnie uspokajając się. Po chwili zwróciła się do
dziewczyny — Hermiono jesteś naprawdę wspaniała!
— Dziękuje pani Weasley —
Hermiona się zarumieniła. — Ja nic takiego nie zrobiłam…
— Nie bądź taka skromna! W końcu
ja nie potrafiłem nad tym zapanować. Jesteś bardzo zdolną czarownicą —
stwierdził Pan Weasley.
— To tylko trochę książek —
odparła Hermiona, a Ginny pokiwała głową.
— Moi rodzice naprawdę mają
racje. Zasłużyłaś sobie na te pochwały — rzekła poważnie rudowłosa.
Hermiona nie uważała jednak się
za jakąś wspaniałą. Trochę wiedzy, którą zresztą lubiła zdobywać, i tyle. Nie
było w tym nic mistrzowskiego. Szczególnie, że nie powstrzymała klątwy.
— Cóż… W takim razie jeszcze raz
dziękuje. Tylko, że… Ja nie złamałam klątwy. Potrzeba do tego głębokiej
znajomości czarnej magii, czego ja niestety nie posiadam. Trzeba sprowadzić
kogoś kto się na tym nieco zna — powiedziała spokojnym tonem.
Państwo Weasley przybrali
zamyślone miny.
— Trzeba posłać po Severusa —
zawyrokowała mama rudzielców.
— Tak, masz racje. Zaraz po niego
pójdę — to mówiąc, Pan Weasley, nie zastanawiając się dużej, podszedł do
kominka, wyszarpał z małej sakiewki garść groszku Fiuu, który wrzucił do
paleniska. Następnie szepnął szybko „Hogwart” i zniknął w płomieniach.
— Co w takim razie zrobiłaś? —
spytała dociekliwie Pani Weasley. — Jak powstrzymałaś ten atak?
— Zablokowałam klątwę, nie
usuwając jej. Jednak jeśli się jej nie pozbędzie to będzie nawracać. Ja jednak
nie potrafię tego zrobić — powiedziała zmieszana.
— Ty nie potrafisz czego zrobić? —
Ron wybałuszył na nią oczy ze zdziwienia.
Hermiona jedynie wywróciła
oczyma.
— Wyobraź sobie Ron, że jestem
człowiekiem, a nie Bogiem. Mam prawo czegoś nie wiedzieć. Poza tym skąd mam
znać czarną magię, co? — powiedziała unosząc jedna brew do góry.
— No tak. Masz racje — mruknął
pod nosem.
Harry się zaśmiał.
— A jednak dożyłem dnia, w którym
usłyszałem od ciebie Hermiono, że czegoś jednak nie umiesz — stwierdził
Chłopiec Który Przeżył.
— Pewnie czekałeś z utęsknieniem?
— Hermiona również się zaśmiała.
Harry nie zdążył odpowiedzieć, bo
z kominka wyłonił się Naczelny Postrach Hogwartu i Pan Weasley. Snape rozglądnął
się po otoczeniu. Jak zwykle jego twarz wykrzywiona była w znanym wszystkim
grymasie.
— Który to? — warknął
nieprzyjemnie.
— Tamten — rzekła spokojnie Pan
Weasley, uśmiechając się do Snape i wskazując na rannego mężczyznę.
Profesor prychnął w odpowiedzi i
powiewając swoimi czarnymi szatami podszedł do sofy. Hermiona miała bardzo
dobry widok na to co robił z miejsca, w którym siedziała. Widziała jak rzucał
przez chwilę jakieś niewerbalne zaklęcia, a po chwili odwrócił się do reszty.
— Który imbecyl go leczył?! —
krzyknął.
Jej przyjaciele popatrzyli
zdumieni po sobie. Nie wiedzieli o co chodzi. Hermona zbladła.
— To ja, panie profesorze —
rzekła cicho.
Snape odwrócił się w jej
kierunku. W jego czarnych oczach widniała złość zmieszana z pogardą co
dziewczynę jeszcze bardziej przeraziło.
— Co zrobiłaś? — spytał cicho,
lecz gniewnie.
— Ja… Ja zablokowałam klątwę —
odpowiedziała strachliwie.
— Zablokowałaś?! Ty durna
dziewucho! Spowodowałaś nieodwracalne zmiany! Nie da mu się usunąć tej klątwy! —
wydarł się na nią, a jej oczy zaszkliły się od łez. — Przez Ciebie będzie żył
jako kaleka! Te napady będą wracać. Jakbyś go nie dotykała byłoby wszystko w
porządku, ale jak zawszę Panna Wiem To Wszystko musiała wykazać się swoją
wiedzą, której wyraźnie nie posiada! Teraz, Granger, żyj ze świadomością, że
zniszczyłaś temu człowiekowi życie!
Hermionie drżała warga, a łzy
spływały rzewnie po policzkach. Co ona zrobiła?!
— Severusie, ona chciała dobrze —
szepnął Pan Weasley.
— Myślisz, że jego będą
obchodziły jej intencje jak przez lata będzie musiał przeżywać tortury? —
powiedział spokojnie Snape, a następnie ironicznie się uśmiechnął.
— Ale jakbym tego nie zrobiła
pękłoby mu serce! — chciała się usprawiedliwić Hermiona.
— Może by było lepiej gdyby tak
się stało! — warknął. — Jakbyś pomyślała
to poszłabyś od razu po mnie, albo po kogoś doświadczonego, a nie udawała, że
wszystko potrafisz. Jesteś zarozumiałą, głupią dziewuchą!
Odwrócił się i szybko rzuci
jakieś zaklęcia na pozostałych rannych. Nikt nie odezwał się ani jednym słowem.
Ciszę zakłócał jedynie płacz Hermiony.
Profesor skończył diagnozować rannych. Nie odzywając
się do nikogo, po chwili zniknął w płomieniach wracając do Hogwartu.
W tym momencie cała grupka jej
przyjaciół podeszła by pocieszyć
Hermionę.
— Chciałaś dobrze — rzekła
spokojnie Ginny.
Jednak dziewczyna zaniosła się
jeszcze większym płaczem
— Hermiono on by już nie żył
jakbyś mu nie pomogła — stwierdził
Harry, a ona odpowiedziała jedynie przecząco głowa.
— Sam nie wiedziałem co zrobić —
powiedział Pan Weasley. — Ty nie chciałaś go skrzywdzić, tylko pomóc.
— Ale co go to będzie obchodzić
skoro będzie przeze mnie latami cierpiał? — wyjąkała dziewczyna.
Wstała i przepychając się przez
grupkę przyjaciół pobiegła do pokoju, który dzieliła z Ginny. Chciała być sama. Zamknęła drzwi i położyła
się na łóżku chowając twarz w poduszce.
Od tak dawna obiecywała sobie, że
nie pozwoli aby ktoś cierpiał. Chciała pomagać, ratować od śmierci, a tymczasem
zmarnowała czyjeś życie. Co ona sobie
właściwie myślała? Że umie powstrzymać
coś na czym się w ogóle nie zna? Nic nie
usprawiedliwiało jej uczynku. To czy miała dobre chęci, nie liczyło się. Ważne
jest to co zrobiła. Na tę myśl Hermiona tylko jeszcze bardziej zapłakała.
Nagle usłyszała skrzypienie
otwieranych drzwi. Nie odwróciła się.
— Hermiono… — usłyszała cichy głos Ginny, a następnie odgłos
kroków.
Po chwili poczuła ciężar ręki
rudowłosej na swoich plecach. Dziewczyna przykucnęła przy niej.
— To nie Twoja wina. Uratowałaś mu życie — szepnęła
jej przyjaciółka, gładząc ją po włosach w geście pocieszenia.
Hermiona podniosła się i otarła
łzy.
— Ginny, a co byś ty zrobiła jakby ktoś zrobił
Cię kaleką? — powiedziała z powagą patrząc rudowłosej w oczy.
— Nie wiem. Jednak gdybym wiedziała, że chciał
mi ratować życie byłabym takiej osobie wdzięczna — odparła.
Hermiona odwróciła wzrok i w
zamyśleniu patrzyła na ścianę.
— Nie wiem czy masz rację czy
nie. Jednak nikt nie zaprzeczy, że jestem winna — powiedziała spokojnie.
— Hermiono popatrz do kogo to
mówisz. Do osoby, która otworzyła Komnatę Tajemnic. Przeze mnie parę uczniów,
razem z tobą zresztą, zostało spetryfikowanych, a mogły nawet zostać zabite! — powiedziała ostro Ginny, próbując uświadomić
Hermionie, że ta nie jest winna niczego.
— Ale ty byłaś nieświadoma!
Manipulowano tobą! Nie zrobiłaś niczego naumyślnie! — stwierdziła Hermiona.
— A ty zrobiłaś to naumyślnie? —
spytała spokojniej rudowłosa.
— No… nie — szepnęła panna Wiem
To Wszystko.
— To proszę nie płacz już. Na
dole są osoby, które martwią się o ciebie. Wiedzą, że chciałaś dobrze. Znają
cię też na tyle, aby domyślić się, że będziesz teraz chodzącym wrakiem Hermiony
Granger, którą będą męczyć niesłuszne wyrzuty sumienia. Weź się w garść — powiedziała poważnie Weasley.
Hermiona natychmiast odkryła w
tych słowach drugie dno. Martwiąc się o nią będą odsunięci od innych, ważniejszych
spraw. Nie może teraz dać ponieść się emocją. Błąd może ją boleć wewnętrznie,
ale nie powinna mieszać w to osób trzecich. Musi być silna. Być pomocą, a nie
dodatkowym utrapieniem. Wiedziała, że Ginny nawet nie myślała, że jej słowa
mogą być tak zrozumiane. Ona sama tak je
zinterpretowała i to nawet dobrze. Od razu przybrała pewny wyraz twarzy i
pozwoliła sobie na nikły uśmiech.
— Masz rację. Dziękuje — odparła jedynie, tuląc przyjaciółkę.
— Nie ma sprawy — szybko powiedziała tamta. — Chodź już na kolacje. Mamy czterdzieści minut
do naszego pierwszego zebrania.
Przez to wszystko dziewczynie
całkiem wypadła z głowy myśl o Zakonie, a tym bardziej o tym jaka była głodna.
— Musimy się pospieszyć — stwierdziła i pociągnęła Ginny za rękę do
wyjścia z pokoju.
Zeszły po schodach i niedługo
potem znalazły się w kuchni wśród grona przyjaciół. Hermiona smutno się
uśmiechnęła. Jednak starała się nie wyglądać na przygnębioną. Wydawało się, że
wszyscy tu zgromadzeni widząc ją odetchnęli z ulgą. Mimo, że ich uspokoiła w
środku czuła się okropnie. Najchętniej siedziałaby tam w pokoju płakała z powodu własnej głupoty. Ale ona
była Hermioną Granger. Nie pozwoli sobie na następny błąd. Będzie udawać pewną,
aby nie pociągnąć następnych ofiar. Wiedziała bowiem, że każdy błąd na wojnie
kosztuje czyjeś życie…
___________________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Proszę o komentarze i obserwacje. Fajnie by było wiedzieć czy ktoś to czyta. Ogólnie wyraźcie swoją opinie. Nawet skrytykujcie, abym wiedziała co w tym wszystkim poprawić. Dziękuje za każde napisane w komentarzu słowo. :)
___________________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Proszę o komentarze i obserwacje. Fajnie by było wiedzieć czy ktoś to czyta. Ogólnie wyraźcie swoją opinie. Nawet skrytykujcie, abym wiedziała co w tym wszystkim poprawić. Dziękuje za każde napisane w komentarzu słowo. :)
Hej. Świetny blog. Jako weteranka blogów myślałam że nic mnie nie zaskoczy. A tu proszę. Cudowny rozwój akcji. Trochę mi szkoda Hermiony, jeszcze w jakąś depresję popadnie. Z chęcią będę czytała Twoje kolejne rozdziały, na które czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam / Niśka ^^
OdpowiedzUsuńOjej! ^_^
UsuńDziękuje za ten komentarz! Straszną mam z niego straszną radochę!
Co do Hermiony - mi też jej jest szkoda,ale niestety tak być musi.
Dzięki,dzięki,dzięki i mam nadzieje, że Cię nie zawiodę!
Pozdrawiam,
Sheila :D
Jezu, jak cudownie trafiłaś z tym rozdziałem! Szukałam sobie właśnie czegoś do poczytania i wtedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Co do treści - robi się baardzo ciekawie. Och, no i te humorki Snape'a. <3 Znowu znalazłam kilka błędów, ale było to głównie ą zamiast om itp. Takie drobnostki. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wybaczysz mi wymienianie takich błędów, bo mi też się zapewne czasem zdarzają. Pomyślałam sobie jednak, że może będziesz chciała sobie coś poprawić. ^^
Życzę weny!
Astria
P.S. Dziękuję za dedykację! ♥
O dzięki bardzo!
UsuńBłędy wymieniaj ile wlezie - dzięki temu się uczę! :)
Pozdrawiam,
Sheila
Wspaniałe! Czekam na następny, oby jak najszybciej :')
OdpowiedzUsuńDziękuje! :D Rozdział pojawi się niebawem (dzisiaj, jutro, w najgorszym wypadku pojutrze).
UsuńPozdrawiam,
Sheila
Rozdziaaaaaaał :/
UsuńSuper blog :3 Czekam na nexta ;* I życzę weny ;) Pozdrawiam, Alexx
OdpowiedzUsuńRozdział super. Severus jak zawsze uprzejmy. Czekam na kolejny rozdział. Zabraszam do mnie jeszcze dziś pojawi się rozdział - 19 www.hg-ss-all-i-need.blogspot.com .... życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdzial :3 życze weny !
OdpowiedzUsuńO jej...
OdpowiedzUsuńBiedna Hermiona... Ale chciała dobrze. Przecież... No... Och.
Severus to drań, ale tu właśnie objawia się nasz wspaniały kanon! :D Zero Mary Sue-ów, trzymamy się tego, co w książce - wredny, złośliwy gbur :3 Ale ja go i tak kocham, choć gdyby on to usłyszał to chyba by mnie zabił :3
Pisz dalej, moja droga :D Mam nadzieję, że na nowy rozdział i powolne zainteresowanie sobą naszych głównych bohaterów nie będziemy musieli długo czekać :D <3 :*
Buziaki i weny,
always ♥
BlogowiczKOM.
OdpowiedzUsuńofiary się ponosi a nie pociąga. i chyba ostatnie co mi się rzuciło w oczy to kolacje -ę powinno być.
Co do całości tekstu to bardzo mi się podobał. Severus taki jak trzeba, tylko Hermiony mitrochę szkoda. Mam nadzieję, że szybko dodasz obiecany nowy rozdział.
pozdrawiam rapsodia89
Dzięki wielkie za nowy rozdział, którego nie ma.
OdpowiedzUsuńNa twojego bloga trafiłam dzisiaj i muszę stwierdzić że jest świetny. Mam nadzieję że niebawem pojawi się nowy rozdział ;-)
OdpowiedzUsuń