Muzyka

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 3, krótka informacja i przeprosiny

Rozdział dedykuje Anonimowi, 
którego przepraszam w informacji pod rozdziałem...

"Nawet własny ból nie jest tak ciężki   jak ból z kimś współodczuwany,   ból za kogoś, dla kogoś, zwielokrotniony przez wyobraźnię"   Milan Kundera

Dziewczyny zasiadły do stołu. Hermiona zauważyła, że wszyscy unikali z nią kontaktu wzrokowego. Nikt też nie poruszył tematu poszkodowanego. Gryfonka dowiedziała się jedynie, że w międzyczasie ranni zostali przeniesieni do św. Munga.
Hermiona, starając zachowywać się naturalnie, wzięła kromkę i poczęła ją smarować masłem, udając że słucha rozmowy podekscytowanych przyjaciół. Przez cały czas była mowa tylko i wyłącznie o Zakonie. Dziewczyna nie słuchała jednak wywodów na temat, jak to teraz się przydadzą. Sama czuła, że jej zapał opadł, gdy zdała sobie sprawę, jakie błędy może popełnić będąc członkinią Zakonu. To może niejednokrotnie kosztować czyjeś zdrowie bądź życie. Hermiona myśląc o tym fakcie wiedziała, że za każdym razem gdy będzie podejmować jakąkolwiek decyzje jej umysł będzie odtwarzał twarz rannego, którego skazała na coś w rodzaju mugolskiej padaczki. Westchnęła jedynie. Chwile później napotkała pytający wzrok Ginny, na co jedynie machnęła dyskretnie ręką. Nie chciała denerwować przyjaciółki. Odwróciła się od rudowłosej i zaczęła pochłaniać swoją kanapkę.
Stres i adrenalina spowodowały u niej zmęczenie i głód. Jedną z tych potrzeb po chwili zaspokoiła, a co do drugiej to czekała ją jeszcze przeprawa przez spotkanie Zakonu. Mimo tego, że ciążyły jej powieki wrodzona ciekawość wprost domagała się rozwiązania zagadki, którą była rozmowa dyrektora z profesorem Snape'm. Na myśl o nauczycielu wykrzywiła usta w smutnym grymasie, przypominając sobie jego gorzkie, ale prawdziwe słowa.
 Z zamyślenia wyrwała ją pani Weasley prosząc o pomoc w posprzątaniu ze stołu. Hermiona od razu zerwała się z krzesła i paroma przydatnymi zaklęciami poznosiła talerze do kuchni. Następnie zmyła naczynia, powycierała je i ułożyła ładnie w odpowiednich miejscach. Przynajmniej tak mogła odwdzięczyć się kobiecie za możliwość zamieszkania w Norze podczas wakacji. Przy robieniu  poszczególnych czynności usłyszała zgiełk dobiegający z salonu, oznaczający przybycie członków Zakonu. Nie myliła się. Gdy skończyła porządkować w milczeniu wkroczyła z panią Weasley do powiększonego już pomieszczenia.  
Szafę transmutowano w wielki stół przy którym siedziało sporo znajomych jej osób. Byli tu wszyscy nauczyciele uczący w Hogwarcie, Lupin, Tonks oraz Moody . Zauważając nauczyciela Eliksirów wzdrygnęła się przypominając sobie wydarzenia dzisiejszego dnia. Szybko jednak otrząsnęła się, znów się rozglądając. Przy stole siedzieli również nowicjusze.
Zauważyła głupie uśmiechy swoich kolegów i koleżanek, którzy wraz z nią za chwile mieli zostać przyjęci do Zakonu. Do ich grona dołączyła także Luna, Nevile, Lavender, Parvati, Dean, Seamus, Ernie Macmillan, Justyn Finch-Fletchley, Hanna Abbott oraz Lee Jordan – czyli praktycznie rzecz biorąc prawie cała Gwardia Dumbledora. Hermiona kątem oka popatrzyła na panią Weasley, która gdy zobaczyła te wszystkie „dzieciaki” o mało nie zemdlała na miejscu. Gryfonka uśmiechnęła się na moment widząc wściekłe spojrzenie mamy rudzielców posłane dyrektorowi, który jedynie uśmiechnął się promieniście, tym samym jeszcze bardziej rozjuszając kobietę. Ta jednak nic nie powiedziała i z obrażoną miną siadła obok swojego męża. Hermiona poszła w jej ślady i zajęła miejsce obok Ginny.
Dyrektor wstał i wszystkie rozmowy ucichły.
— Jesteśmy już wszyscy, więc możemy rozpocząć. Pierwszą ważną sprawą są nowi członkowie Zakonu. Wstańcie moi drodzy!
Wszyscy nowi podnieśli się z miejsca. Dumbledore uśmiechnął się do nich i z powagą w głosie rzekł:
— Złożycie teraz Wieczystą Przysięgę. Macie ostatnią szanse żeby się wycofać. Czy któreś chce to zrobić?
Wszyscy oprócz Nevila cicho zaprzeczyli. Chłopak po chwili wahania dołączył do pozostałych. Hermiona uśmiechnęła się do Gryfona ciepło, żeby dodać mu otuchy. Wiedziała jak ciężko było mu przystąpić do tej elitarnej organizacji i rozumiała strach. Wiedziała, że chłopak nie bał się o siebie tylko o to, że nie będzie umiał pomóc gdy będzie taka potrzeba. Miała dokładnie takie same rozterki…
— Wyjmijcie różdżki i powtórzcie za mną — przerwał jej rozmyślania dyrektor. ­— Stając się członkiem Zakonu uroczyście przysięgam dochować jego tajemnic i być posłuszny poleceniom wydawanych przez kierujących tą organizacją. Zwolniony jestem z przysięgi tylko wtedy gdy warzą się losy istnienia Zakonu albo istnieje ryzyko wygrania wojny przez Voldemorta i przez jej dopełnienie może się stać coś zagrażającego całej społeczności czarodziejów. Zobowiązuje się do podjęcia różnych działań pomocnych Zakonowi i nie będę się wahał przypłacić życiem dla dochowania przysięgi.
Przy ostatnim zdaniu pani Weasley cicho jęknęła. Nikt nie zwrócił jednak na nią uwagi. Młodzi wyciągnęli różdżki przed siebie i cicho powtórzyli słowa przysięgi. Na ich koniec z ich różdżek błysnęło białe światło, które niczym fala owinęło się o różdżkę Dumbledora. Hermiona znała inną wersje składania Wieczystej Przysięgi, więc się nieco zdziwiła. Stwierdziła, że musi o tym kiedyś poczytać.
— Możecie usiąść. Teraz przejdziemy do spraw Zakonu. Severusie, mógłbyś? — spytał dyrektor profesora Snape’a, który niechętnie kiwnął głową.
Hermiona pochyliła się lekko do przodu w geście wyczekiwania. Niecierpliwiła się, bo mimo wszystko chciała wiedzieć o co chodzi. Spojrzała na Nietoperza, jak to lubili go nazywać uczniowie i znów sobie przypomniała rannego. Skrzywiła się i była prawie pewna, że już zawsze ten mężczyzna będzie jej przypominał ten nieszczęśliwy incydent. Starała się jednak na razie skupić i żal oraz złość na siebie odłożyć na później gdy będzie sam na sam ze swoim łóżkiem.
                Snape podniósł się z miejsca i nie patrząc na nikogo konkretnie zaczął mówić:
 — Jak wiecie dzisiaj znów był atak na członków Zewnętrznego Kręgu Zakonu. Zginęło dwadzieścia osób…
                Jego przemówienie przerwały nerwowe szepty.
                — Severusie znowu? — spytał głośno wyraźnie zasmucony i zdenerwowany Lupin.
                Hermiona poczuła się strasznie. Tyle osób dzisiaj zginęło podczas gdy ona przejmowała się głupimi Eliksirami. Poza tym to „znowu” Lupina mogło oznaczać tylko jedno … Ofiar było znacznie więcej. Dziewczyna zbladła.
                — Przecież powiedziałem — warknął Snape w odpowiedzi.
                — Kto zginął? — zapytała poważnie profesor McGonagal.
                Nietoperz wymienił nazwiska. Po twarzach starszych członków Zakonu zaczęły płynąć łzy. Widać było, że w gronie umarłych byli ich przyjaciele. Hermiona jednak nie znała  żadnej z osób.
                — Poza tym pozostali zostali przeniesieni do świętego Munga. Anthony Chase nie został wyleczony z czarno magicznej klątwy i jest niezdatny do pracy w Zakonie — kontynuował Snape.
                Hermionie zrobiło się słabo. Modliła się w duchu aby nie powiedział kto jest za to odpowiedzialny. Wszyscy, którzy musieli o tym wiedzieć już wiedzieli. Ona będzie przez to tylko jeszcze bardziej upokorzona i ciężej jej będzie zachować spokój ducha przy pozostałych. Przecież i tak już musiała powstrzymywać się aby nie płakać! Nie chodziło tu o żal, że ona zrobiła coś źle, ale o stan tego biednego człowieka. Czuła się odpowiedzialna za to, że będzie kaleką do końca życia…
                ­— Co mu się stało? Czemu nie może zostać wyleczony? — spytała zdziwiona Tonks.
                — Bo zajął się nim ktoś kto się zna na specyfice czarno magicznej czym przyczynił się do jego teraźniejszego stanu — odrzekł Snape złośliwie się uśmiechając.
                 Znów zaczęły się szepty. Hermiona myślała, że zapadnie się zaraz pod ziemie.  Chciała stąd uciec, przysiąść w jakimś ciemnym kącie i po prostu zapłakać.
                — Kto to zrobił? — zapytał w końcu wściekle Moody.
                Przez chwile wszyscy milczeli. Nietoperz już otwierał buzie by wyrzec słowa obciążające Gryfonkę, gdy dziewczyna  podniosła się z miejsca i powiedziała żałośnie:
                — To ja.
                Hermiona czuła na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Większość z nich jakby niedowierzała, ale na twarzy Moody’ego pozostał wciąż ten sam wyraz wściekłości, natomiast Snape wyglądał jakby się tym wcale nie przejął. Jedynie nikły uśmiech zdradzał, że cieszy się z niepowodzenia dziewczyny z domu Lwa.
                — To ja?! I tylko tyle!? — zagrzmiał Moody również wstając.
                — Alastorze starczy! — powiedział poważnie dyrektor przywołując mężczyznę do porządku. — Hermiona chciała pomóc i jakby nie zrobiła tego co zrobiła Anthony już by nie żył. Wróćmy do właściwych spraw Zakonu.
Moody usiadł mrucząc jakieś przekleństwa pod nosem. Nikt jednak nie zwracał na niego specjalnej uwagi. Co jakiś czas Hermiona widziała, że zgromadzeni ludzie na nią zerkają. Czuła się bardzo źle z tym wszystkim. Spuściła głowę i pozwoliła sobie na jedną, samotną łzę, którą zaraz otarła dłonią.
Dumbledore dał ręką znak Snape’owi aby kontynuował.
                ­— Mamy coraz więcej strat i coraz mniej udanych misji. Voldemort przygotowuje siły do ostatecznego starcia. Co prawda przybyło nam kilku nowych członków, ale myślę, że nie możemy ich wykorzystać na nic innego, jak tylko na przynętę dla Śmierciożerców…
—Severusie! — krzyknęła oburzona pani Weasley.
                — Musimy, więc  zdobyć nieco nowych sprzymierzeńców – dokończył zdanie Postrach Hogwartu nie zwracając uwagi na mamę rudzielców.
                — Możesz usiąść Severusie — powiedział dyrektor, wstając. — Musimy zdobyć nowych sprzymierzeńców. Zrobimy to przez wakacje, gdy nasi nowi członkowie nie chodzą do szkoły…
— Ty chyba nie chcesz ich posłać na misje?! — krzyknęła przerażona pani Weasley.
—Tak, chce i zrobię to. Jednak pójdą z doświadczonymi członkami Zakonu. Nie bój się Molly nic im nie będzie – powiedział pocieszająco dyrektor i kontynuował — Na grupy porozdzielam was osobno, wzywając was po kolei. W ciągu najbliższego tygodnia będziecie wiedzieć do kogo jesteście przydzieleni. Czy ktoś ma dla mnie jakieś nowe informacje?
Przez chwile panowała zupełna cisza.
— Skoro nikt nie ma nic do powiedzenia to możemy już zakończyć spotkanie — powiedział z wyraźnym zadowoleniem dyrektor.
Powoli wszyscy zaczęli się podnosić. Widać było ulgę, że spotkanie nie przeciągało się. Hermiona pamiętała jak nieraz dorośli siedzieli na takim spotkaniu po dwie godziny, tymczasem to trwało niecałe pół godziny. Powoli wraz z innymi skierowała się do wyjścia z salonu.
— Panno Granger! — usłyszała nagle głos Dumbledora.
Zatrzymała się w pół kroku i odwróciła się. Wiedziała o co chodzi i bała się. Nie wiedziała co naprawdę dyrektor myśli o jej nieudolnym leczeniu. Zostali sami w pokoju. Podeszła bliżej.
— O co chodzi? — spytała powoli.
— Hermiono chciałem Cię o coś poprosić — westchnął dyrektor.
— Tak? — spytała nie rozumiejąc Hermiona. Spodziewała się kazania, a tymczasem…
— Wiem co się dzisiaj stało i proszę nie przejmuj się tym. Będziesz nam potrzebna skupiona i pełna sił do działania…
­— Ale jak mam się tym nie przejmować?! Ja zniszczyłam życie temu człowiekowi — Hermiona łamała się i po chwili po jej policzkach spływały łzy.
                Dyrektor położył na jej ramieniu swoją dłoń i spojrzał jej w oczy.
                — Hermiono to jest wojna. Trzeba ponieść pewne ofiary. Ty teraz powinnaś być pomocą dla Harry’ego. Nie możesz sobie pozwolić na rozproszenie! To dla większego dobra…
                Hermiona przez chwilę nie wierzyła w słowa Dumbledora. Dla większego dobra?! Pewne ofiary?! I to powiedział człowiek, którego tak bardzo szanowała… Nie miała jednak sił żeby się kłócić. Po prostu skinęła głową i wybiegła z pomieszczenia.
                      Parę sekund później leżała już w swoim łóżku wypłakując się w poduszkę. Wątpiła by ktokolwiek w tym momencie ją zrozumiał. Zmęczona smutkiem i bólem wkrótce zasnęła, aby w sennych koszmarach widzieć twarz mężczyzny, któremu odebrała nadzieje na lepsze jutro...
___________________________________________________________________________________________
Wybrałam zły czas na złożenie bloga. Rozdziały będą się pojawiać, ale bardzo nieregularnie. To nie chodzi o to, że nie chce pisać, albo, że mam słomiany zapał, ale po prostu po ludzku nie mam czasu!

 Pierwszy miesiąc szkoły, a ja już padam na nos. Dosłownie. Po prostu wracam odrabiam lekcje i idę spać wdzięczna, że ktoś wymyślił coś takiego jak łóżko. Po prostu ostatnio grawitacja wokół właśnie tego mebla wynosi  .

W szkole siedzę po 10 godzin, a i nieraz dłużej. Ponadto uczę się jeszcze na konkurs z chemii jakby kogoś to interesowało. Dodatkowo nasza kochana pani od geografii pyta z tego co było pod koniec drugiej klasy i kazała powtórzyć sobie "parę" rzeczy z kl.1 - co u niej oznacza "nauczcie się wszystkiego" (kto normalny pamięta kiedy były jakie fałdowania?! I jakie są typy wybrzeży? Tak właściwie – po co mi to?). Jeszcze z fizyki w przyszłym tygodniu pan pyta 2 lat, a zdążyliśmy zrobić podręczniki na 3 lata (bo wszyscy kochają prawa fizyki i wzory...). Dodatkowo dochodzi jeszcze sześć innych wspaniałych przedmiotów, o których nauczyciele prowadzący myślą że ich konkretny jest najważniejszy.Bo nie ma jak 2 testy i 3 kartkówki w jeden dzień. :/  Nie mam czasu nawet na to żeby coś u zjeść w ciągu dnia, więc wybaczcie.

Poza tym mam też rodzinę, przyjaciół, znajomych itd. Nie jestem tylko nickiem z bloggera. Ostatnio nawet dla najbliższych mam mało czasu. 


Drogi Anonimie, któryś napisał cytuje: "Dzięki wielkie za nowy rozdział, którego nie ma". Przepraszam. Naprawdę szczerze przepraszam. W sumie ucieszył mnie Twój komentarz, bo wiem że ktoś szczerze interesuje się moimi wypocinami. Wiem, że obiecywałam wcześniej. Tak, mogę zwalić winę na moich nauczycieli, ale cóż winna jestem tyko i wyłącznie ja. Mogłam zostawić czytanie Quo Vadis, albo szybciej się czegoś nauczyć, bez ociągania i napisać coś. Tak też zrobiłam i niestety wyszło jak wszyło tzn. mało ciekawie. Jednak zabolało mnie to, że jestem taka niesłowna. Nienawidzę pustych obietnic, a wiem, że mocno zawiniłam obiecując rozdział wcześniej.Wybacz mi więc, albowiem jestem tylko człowiekiem.  


Mam nadzieje, że w przyszłym czasie napisze coś bardziej konstruktywnego i ciekawszego niż to co widzicie na górze. To jest na razie wstęp do mojej własnej, indywidualnej historii.


Pozdrawiam i dziękuje wszystkim  za komentarze spod ostatnich rozdziałów,

Sheila

8 komentarzy:

  1. Droga autorko nie ma się zbytnio przejmować kimś kto się nawet nie podpisał poza tym każdy ma swoje życie. Na coś takiego jest jedna metoda. Nie obiecywać. Starać się ale nie podawać konkretnych dat bo to tylko kłopot a potem i pretensje.
    A teraz lece czytać i zaraz pojawi sie właściwy komentarz ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna Hermionka. Ciekawa jestem do kogo zostanie przydzielona, ale przeczuwam, że będzie to Sev. Dumbledore to ostatni manipulant jest. To większe dobro... tak mi Grindelwaldem zaleciało.
      Pisz, pisz Anonimami się nie przejmuj.
      Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
      pozdrawiam rapsodia89

      Usuń
  2. O rajciu *o*
    Kurczę, nie znoszę Dumbledore'a, taki manipulant, agr ;-;
    No i pięknie, patrz jak jedziemy z tym koksem :D Będzie misja, uhuhuhu :>
    Oj tam, wszyscy dobrze wiemy, ze ciężko jest pisać przy tylu obowiązkach, sama mam podobny problem, moja droga :D Wszystko się wali w dodatku weny mało :) A ten komentarz od anonima był trochę niewyważony, zważywszy na fakt, że jesteś tylko człowiekiem a nie robotem... jak w tej piosence, ale nie będę jej tu przytaczać, bo potem będę chodzić po domu i ją śpiewać xD
    Czekamy na coś nowego i wspieramy cię, pamiętaj! :*
    Buziaki i weny ♥
    Twoja always

    P.S. Jeśli chcesz pozyskać nowych czytelników, to polecam akcję "Różowe Ciasteczka" :3 Sama również biorę w niej udział :D https://www.facebook.com/rozowe.ciasteczka/timeline

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział, który jest oczywiście świetny. Mam nadzieję, że znajdziesz czas i napiszesz coś od czasu do czasu. Nikt nie będzie cię popędzał bo wiadomo, że pod presją ciężko jest stworzyć coś dobrego. Życzę powodzenia na konkursie z chemii ;-) życzę ci także weny :-D Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Na razie są 2 strony w wordzie i nie jestem w stanie iść dalej ze względu na kompletny bark czasu. ;_;
      Przepraszam!
      To naprawdę nie ze względu na to, że mi się nie chce, tylko mam paręnaście rzeczy na głowie i fizycznie jak i psychicznie nie wyrabiam...

      Usuń
  5. Hejka. Dzisiaj odkryłam twojego bloga, wszystkie posty przeczytałam. Mamy 2017 rok, czyli minęły jakieś 3 latka od ostatniego rozdziału(tego). Liczę, że dokończysz tego wspaniale zaczynającego się bloga, a naprawdę dużo przeczytałam blogów o Sevmione💓 Mam nadzieję, że wkrótce dokończysz bloga💓 Życzę weny💓 Weronika

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy rozdział... Ciekawa jestem jak to się rozwinie. ^^

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
Ty który czytasz moje wypociny - zostaw komentarz. Napisz cokolwiek bylebym wiedziała, że czytasz. Dla Ciebie to parę sekund by napisać krótką notkę. Ja nad rozdziałem męczę się parę godzin, a z wymyślaniem schodzi parę dni. Proszę Cię zostaw po sobie ślad - nawet nie wiesz jak się ciesze z każdego komentarza.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania
Sheila